Kilka godzin temu, pełen obaw, w końcu postanowiłem uaktualnić swojego MacBooka Pro (late 2016) do High Sierra. Wstępnie wygląda na to, że wszystko działa jak należy. Uff!
Update wykonywałem z 10.12.6, czyli ostatniej wersji Sierry, a obawy dotyczyły w zasadzie wszystkiego. To drugi raz w mojej historii z macOS, którą rozpocząłem od 10.5 Leopard (chociaż moje pierwsze poważniejsze doświadczenia były z 10.4 Tiger), kiedy obawiałem się i wstrzymywałem się z instalowaniem nowszej wersji systemu operacyjnego.
Pierwszy raz czekałem rok temu, bodajże do Sierra 10.12.2, zanim zdecydowałem się na przesiadkę – wtedy już wyeliminowano większość bugów – a tym razem aż do 10.13.3.
Można to oczywiście różnie interpretować, ale spowodowane jest to licznymi bugami w systemie – zaczynając od APFS – których się obawiałem. Mój komputer ma działać i nie mam ani chęci, ani czasu do przeznaczania go na rozwiązywanie problemów.
Te drobne wpadki, które zdarzają się coraz częściej w ostatnich latach, niszczą zaufanie użytkowników. Apple już dzisiaj będzie potrzebowało lat, aby je odbudować – w moim przypadku, przez najbliższe dwa lub trzy lata (a może i dłużej) prędko nie będę instalować 10.x.0.
Quo vadis, Apple?
4 Comments
Leave a reply →