Wczoraj opisałem świeżą akcję z Linusem i jego iMakiem Pro, przy okazji dokumentując (niewielki, ale irytujący) problem z moją klawiaturą, a chwilę później otrzymałem po cichu podpowiedź na DM-a z rozwiązaniem…
„Popping sound”
Mój MacBook Pro już jest po rocznej gwarancji, ale nadal łapie się na rękojmię i jest to o tyle mniej problematyczne, że kupiłem go bezpośrednio od Apple, więc obyło się bez kombinowania. Wracając do wspomnianego DM-a… otóż otrzymałem tipa, żeby jednak zadzwonić do Apple, pomimo że moja klawiatura jest „sprawna”, ponieważ firma ma już w kwestii takich problemów, jak mój na powyższym wideo, odpowiednie wytyczne. Przyznam, że o ile problem jest audialnie wkurzający, to klawiatura sama w sobie działa, pomimo że klawisze się bardziej „kleją”, co wymusza na mnie ciut wolniejsze pisanie. To się rzekomo pogarsza z czasem, aż klawiatura po prostu przestaje działać – nie wiem ile w tym prawdy. Gorzej, że znam przypadek nowszego MacBook Pro (model z 2017 roku) z poprawioną wersją mojej klawiatury, który ma ten sam problem. Może się więc okazać, że to niczego nie rozwiąże.
Zadzwoniłem więc do supportu i przesłałem link do powyższego filmu, a pracownik po chwili poradził mi udać się do serwisu – ten problem jest opisany przez Apple jako „popping sound” z klawiatury w sytuacji „kiedy jest ona rozgrzana”.. Zapytał się przy okazji czy mam jakiś na oku – oczywiście, że mam (!) – bo jeśli tak, to skontaktuje się z nimi i powiadomi o moim rychłym przybyciu.
Przygotowania
Za półtorej godziny otwierają iMada, więc szykuję siebie i MacBooka na urlop, bo cała operacja może zająć „do 14 dni, ale przeważnie jest to 5-7”. Oto co mam do zrobienia:
- Muszę wziąć prysznic, bo nie wypada iść „takim nieuczesanym”.
- Szyfrowanie dysku powinno być włączone – mam od dawna.
- Warto zrobić backup.
Jak część z Was wie, nie backupuję na co dzień MacBooka Pro w żaden sposób. Wynika to z prostego faktu, że wszystko co mam na tym komputerze, znajduje się już na moim głównym desktopie. MacBook to terminal i wszystkie dane ma zsynchronizowane poprzez Resilio Sync. Pozostałe rzeczy to aplikacje i tego typu rzeczy, które zawsze mogą od nowa zainstalować.
Dla wygody postanowiłem jednak sklonować dysk wewnętrzny na zewnętrzny HDD, z którego nie korzystam od dawna, więc uruchomiłem Carbon Copy Cloner (przy okazji robiąc upgrade do wersji 5.0, która w pełni wspiera szyfrowane woluminy APFS) i czekam na zakończenie operacji – danych jest około 60 GB, więc powinno pójść szybko. W takiej sytuacji marzę o szybkim SSD na USB-C…
Dam znać jak MacBook Pro wróci z urlopu…
One Comment
Leave a reply →
Mentions