Dzisiejsza wycieczka na Most Dziewięciu Łuków rozpoczęła się jeszcze przed wschodem słońca, aby zdążyć nie tylko na przyzwoite światło, ale również żeby unikać turystów i potem o sensownej potrze dojechać do Lipton’s Seat.
W hotelu w Kandy zapomniałem, jak debil, ładowarki. Przyjmuje w sumie pięć kabli, więc odłączyłem je bez wyjmowania jej z gniazdka, a potem coś mnie rozproszyło i o niej zapomniałem. To oznaczało, że zostaliśmy bez prądu dla jednego iPada, dwóch iPhone’ów, dwóch Apple Watchów i dwóch Kindle’i. Wczoraj wieczorem skontaktowałem się z hotelem, a oni powiedzieli mi, że dostarczą ładowarkę kurierem do nas, do Ella. Kurier jednak nie pracuje w weekendy, więc dali ją kierowcy, który akurat przywiózł do Ella innych turystów. Za darmo! W podzięce daliśmy kierowcy spory napiwek.
Gościnność Lankijczyków jest niesamowita, a przekonaliśmy się o tym już kilkukrotnie w ciągu trzech dni.
Dzisiaj udaliśmy się do fabryki herbaty w pobliżu Ella i niestety przegapiliśmy wycieczkę, podczas której pokazują proces produkcji. Ta odbywa się od wtorku do soboty o 10:00. Sklep jest jednak czynny cały dzień, więc mamy plecak pełen liści. Widoki z fabryki też są niczego sobie.
Po kolacji wróciliśmy do naszego domku i udaliśmy się spać. Noc spokojna jednak nie była – komary cięły tak, jakby od miesiąca głodowały. Na dodatek zostawiłem jedyną ładowarkę w Kandy… Wschód słońca jednak to wszystko wynagrodził.
Dotarliśmy wczoraj do Ella, rozgościliśmy się w naszym pensjonacie i czym prędzej udaliśmy się do miasta, aby posilić się po całym dniu podróży w Cafe Chill. Po paru minutach doszedłem do wniosku, że Ella to taka górska Łeba, ale z większą dozą kultury.
Trasa pociągiem z Kandy do Ella oferuje piękne widoki, ale jest zdecydowanie przereklamowana i trudno ją komukolwiek polecić, no chyba, że chcecie doświadczyć jazdę lokalnym pociągiem.
Jedziemy. Ciasno jak cholera. Z opóźnieniem. Za to toalety w zdecydowanie lepszym stanie niż nasze.
Obudziłem się do piosenki w mojej głowie, której nigdy jeszcze w życiu podświadomie nie nuciłem. „Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka…” tak zawładnęło mną, że nawet „Toss a coin to your Witcher” nie pomaga. Przekleństwo. Odjazd z peronu za jakieś półtorej godziny, więc może mi przejdzie.
Plan na jutro zakłada, że o 8:47 załapiemy się na pociąg w Kandy, który 7 godzin później dotrze do Ella – naszego celu. Ponoć jest to jedna z piękniejszych tras na świecie. Będziemy jechali drugą klasą, bo ta nie ma okien ani drzwi, więc sprzyja fotografii. Pozostaje pytanie, czy uda nam się w ogóle zmieścić do pociągu.
Byliśmy na ceremonii mycia zębów Buddy i dochodzę do wniosku, że nie do końca zrozumiałem co Iwona opowiadała wcześniej. Mycia nie było, tańców z maskami też nie, ale ceremonia nazywa się „pudźa”. Odbywa się trzy razy dziennie. Polecam.
Idziemy na drugą stronę jeziora na jakieś tańce z maskami w najważniejszej świątyni buddystycznej na Sri Lance (ten wyższy budynek na środku). „Koko jambo i do przodu!”
Jest godzina 15:16, dowiedziałem się, że zaspaliśmy i że mamy gonić zwiedzać. Na dworze 29°C i najchętniej to walnąłby się relaksować na balkonie w hamaku – Wiedźmin czeka. Kompromisem w takiej sytuacji jest zrobienie dokładnie tego, co chce Iwona.
Recepcjonista się znalazł, słońce wstało, mamy pokój, więc nastał w końcu czas na upragniony sen, w pozycji poziomej i bez wrzasku dzieci.
Dojechaliśmy. W sumie około dobę w podróży. Widoczek jest. 24-godzinna recepcja niekoniecznie. Czekamy więc na pokój. Najważniejsze, że w końcu ciepło!
Wylądowaliśmy w Colombo z delikatnym opóźnieniem około 2:00 w nocy, kupiliśmy internet, wynajęliśmy auto z kierowcą i teraz czeka nas 2-godzinna podróż do Kandy.
Wczoraj zrobiło się zimno i nieprzyjemnie, więc zrobiliśmy to, co każdy normalny człowiek – spakowaliśmy manatki i pojechaliśmy na lotnisko. Zobaczymy gdzie wylądujemy.
Ciri i Yennefer nie czytały książek o Wiedźminie →
Netflix Polska opublikował prześmieszny film (link w tytule powyżej) z Jaskierem (Jaskrem?), Ciri i Yennefer (a raczej aktorami, którzy grają te postacie). Niestety, obie aktorki nie przeczytały książek, co zresztą potwierdzają w innych wywiadach. Jaskier przebrnął przez wszystkie i można właśnie dlatego ma znacznie lepiej zbudowaną postać.
Szczerze nie rozumiem, jak można brać udział w produkcji, bez przeczytania jak obie postacie zostały stworzone przez Sapkowskiego, jakie mają specyficzne zachowania itp. Niekoniecznie po to, aby je naśladować, ale chociażby po to, aby je zinterpretować współcześnie. Zawiodłem się srogo.
Przesiadłem się na ExpressVPN →
Przez ostatnich kilka lat korzystałem z PIA, ale po ostatnich newsach o nabyciu ich przez inną, lekko podejrzaną firmę, doszedłem do wniosku, że czas się przesiąść. Zdecydowałem się w końcu na ExpressVPN ze względu na odpowiednią dozę funkcji i cech, które mi odpowiadają. Uprzedzając pytania, odrzuciłem NordVPN i parę innych znanych.
Na obecną chwilę nie polecam ExpressVPN-a, ale jeśli chcecie go sobie przetestować, to korzystając z tego linka, dostaniecie 30 dni za darmo.
Air Dolomiti, zamiast Grześka, daje kawałek Parmeggiano Regiano i mini precelki z oliwkami. Mała przekąska, ale jaka przepyszna!
Na pokładzie amerykańskich linii lotniczych woda jest tak skażona, że możesz się pochorować nawet od umycia rąk →
Mariusz Piotrowski:
(…) wygląda na to, że z samolotową wodą naprawdę trzeba uważać. Twórcy raportu wskazują więc na kilka porad, do których lepiej się zastosować, jeśli nie chcemy mieć kłopotów zdrowotnych. Przede wszystkim więc należy więc pić tylko wodę butelkowaną, dla własnego bezpieczeństwa nie pić kawy ani herbaty serwowanej na pokładzie, a także unikać mycia rąk w toaletach. Zamiast tego, eksperci zalecają korzystanie z antybakteryjnych płynów do rąk.
Trochę przerażające, bo regularnie korzystam z wody do mycia rąk. Od paru lat wozimy ze sobą żel antybakteryjny, gdy nie mamy dostępu do wody. Chyba czas zacząć korzystać z niego zamiast z wody. Ciekawy też jestem jak temat wygląda na pokładzie europejskich przewoźników.
„Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej.”
– Albert Einstein
Na 13:00 fryzjer, po którym wyjdę łysy lub nie wyjdę, o ile w ogóle do niego dojdę, a o 14:00 pre-order, którego pewnie nie zrobię, bo albo go nie dożyję, albo fryzjer się przeciągnie, albo mnie zamorduje.
Piątek 13-ego.
„Welcome to, kurwa”, jak to mawia znajomy.
Jak Poczta Polska działa w rzeczywistości
Dostałem SMS-a, dnia 2 września, że przyszedł do mnie list, pod mój adres w innym mieście. SMS podawał, że mam go odebrać do 9 września. To oznacza, że po 7 dniach powinienem otrzymać drugiego SMS-a, informującego mnie, że mam kolejne 7 dni na jego odbiór. Miałem zatem czas do 16 września. Bez ciśnienia.
Wczoraj wsiadłem rano w pociąg i pojechałem odebrać ten list. Na pocztę dotarłem o godzinie 10:15, gdzie zostałem poinformowany, że list został odesłany do nadawcy dnia 6 września, 4 dni po tym jak doszło pierwsze awizo / SMS.
What the actual fuck?
Moja rozmowa z pracownikiem poczty wyglądała mniej więcej tak…
– Dlaczego list został odesłany po 4 dniach?
– Nasz system działa tak, że jeśli imię lub nazwisko różni się chociaż jedną literą, to SMS nie dochodzi.
– Ale dlaczego nie dostałem powtórnego awizo i dlaczego został odesłany po 4 dniach?
– To było powtórne awizo i miał Pan do 9 września, aby go odebrać.
– To dlaczego został odesłany 6 września, skoro miałem do 9 września?
– Nasz system działa tak…
– Oraz dlaczego w takim razie nie dostałem pierwszego awizo / SMS-a?
– Proszę poczekać, sprawdzę kto był nadawcą listu.
Jak ślepy z głuchym, słowo daję.
Finalnie spędziłem 10 godzin w podróży z czego 8 godzin w pociągu, w którym na szczęście mogłem spokojnie popracować.
Na krechę
Mieszkam obok delikatesów od dekady. Wpadam do nich prawie codziennie po proste rzeczy. Butelkę Coke. Paczkę fajek. Tabletki przeciwbólowe. Drobnica. Wiedzą co piję, co palę i co ćpam. Nie zmienia to faktu, że do dzisiaj gość za ladą nie pamięta, jakie fajki mi podać. Nawet jak powiem „czerwone”, to i tak mi da niebieskie i rozpocznie się gra w kotka i myszkę. Raz zdarzyło mi się zapomnieć portfela, jakiś rok temu. Było późno. Byłem zmęczony. Nie chciało mi się. Jemu też nie – na krechę nie dał, więc musiałem lecieć po kartę.
Dowiedz co się stało w Żabce i w Dubaju →
Dubaj jest tak bogaty, że właśnie zaczepił mnie żebrak, ubrany w wypastowane skórzane buty, jedwabną koszulę i Pepe Jeans. Miał sygnety złote i zegarek. Chciał żebym mu kupił coś do jedzenia i bilet do metra. Surrealizm.
Mytaxi robi błąd, zmieniając się w FREE NOW →
Dominik Łada, na łamach iMagazine:
Od dziś marka mytaxi we wszystkich 9 krajach i 100 miastach europejskich zmienia się na FREE NOW. Nowa nazwa oznacza stopniowe przejście marki w kierunku multiplatformy, która zaoferuje obok zamówienia taksówki, również inne alternatywne opcje transportu w mieście.
Moim zdaniem to błąd. Nazwa mytaxi tłumaczy wszystko, zaś FREE NOW nie znaczy nic, tym bardziej, że nic w jej ofercie nie jest ani „free”, ani „now”. Co więcej, bedąc w towarzystwie, często mówiłem, że „zamawiam mytaxi”, co kończyło się często pytaniem o tę usługę. Ta darmowa reklama się teraz skończy, bo ktoś musiałby mi zapłacić grubą kasę, abym odważył się powiedzieć „zamawiam FREE NOW”. Szkoda.
Zdradzę, bez szczegółów, że od paru dni pracuję nad ciekawym projektem fotograficznym, z nastawieniem na zdjęcia nocne. Do tego celu mam nietypowe narzędzie (aparat) i nigdy nie wyobrażałem sobie, że będzie dawał tak dobre wyniki. Więcej w temacie niedługo na iMagazine.